Od jakiegoś już czasu ciągnie mnie do Skandynawii. W sensie duchowym, w sensie historycznym, ale też w sensie czysto materialnym. Nie, nie zamierzam wyjeżdżać tam w celach zarobkowych, choć podobno świetnie płacą. Chodzi oczywiście o styl skandynawski w wystroju wnętrz. Neutralne kolory powoli wprowadzam, łazienka już w zasadzie mi pasuje, na kuchnię mam zamysł. Gorzej z sypialnią i salonem, bo kiedy się wprowadzaliśmy miałam zupełnie inny gust oraz bardzo mały portfel. W przyszłym roku planujemy jednak przerobić sypialnię na pokój Łucji, pokój dzienny zyska nową funkcję nocno-sypialnianą. Tak to jest na 50 m2. Generalnie jednak staram się wprowadzać drobne zmiany, choćby w postaci samodzielnie zrobionych dodatków.
Norwegia, wrzesień 2012, fot. Mr. Bluszcz |
Do zrobienia girlandy z patyków zainspirował mnie serial Wikingowie, o którym już Wam pisałam. Starałam się znaleźć jakieś potwierdzenie, że tego rodzaju dekoracje faktycznie zdobiły wikińskie domostwa, ale niestety nic nie znalazłam. Zawiedziona stwierdziłam, że to wymysł scenografów. Na tyle jednak mi się spodobał, że sznur zrobiłam sama. Zebrałam kilka gałęzi, okorowałam, pocięłam (ręcznie) oraz wywierciłam otwory (za pomocą ręcznej wiertarki, takiej na okrętkę). Na koniec nawlekłam na sznurek i gotowe! Na razie girlanda wisi przy drzwiach wejściowych i ma długość około pół metra, ale sukcesywnie dodaję po kilka elementów. Warunkiem pozyskania surowca jest dobra pogoda i spacer po lesie.
Kolejna rzecz, to również wynik mojej fascynacji Skandynawią, konkretnie dawnymi wierzeniami z tych rejonów (zaznaczam, że motywy mam czysto poznawcze). W ostatnim czasie często czytuję archeowieści i natknęłam się niedawno na artykuł o wspaniałym odkryciu – srebrnej figurce bogini Frei. Zainteresowanych oryginalnym wyglądem zabytku odsyłam TU. Ozdoba, prawdopodobnie amulet, została znaleziona na wyspie Fionia w środkowej Danii i pochodzi najpewniej z ok. 800 r. Zainspirowała mnie do stworzenia drewnianej podobizny wikińskiej bogini. Okazało się jednak, że użyłam zbyt kruchego i suchego kawałka drewna i nie wyszło tak, jak chciałam. Nie dało się wydłubać chociażby detali. Jak tylko znajdę odpowiedni materiał, znowu spróbuję.
Na koniec, parafrazując tekst z reklamy, powiem tak: wszyscy mają kocyk, mam i ja! Oczywiście chodzi o dzianinowy pled z popularnego dyskontu. Po początkowych zachwytach zdjęciami i osobistym wymacaniu w sklepie stwierdziłam, że chyba jednak sobie daruję, bo cena nie taka i jakiś taki cienki mi się wydawał. Kiedy jednak w ubiegłym tygodniu zobaczyłam go przecenionego o 30 % nie zastanawiałam się już zbytnio. Niektórym pokusom należy ulegać. Służy mi głównie przy okazji wieczornego oglądania TV i czytania. Za ciepły to on faktycznie nie jest, ale zdecydowanie nadrabia urokiem.
Miłej niedzieli!